sobota, 21 września 2013

1 "Spotkanie."

                                                                                                                             Andy              
        
Zbliżała się już godzina 12:00, a Andy leżała jeszcze w swoim miękkim łóżeczku, otulona cieplutką kołderką. W jej telefonie uruchomił się alarm, więc wstała i wyłączyła go. Od razu po wyjściu z łóżka, nałożyła na swoje stopy, ciepłe, puchate pantofle i podeszła do okna. Odchyliła zasłony i ujrzała jak liście swobodnie dryfują w powietrzu i po asfalcie. Nadeszły już chłodne dni jesieni, z zawodem Andy z powrotem zasłoniła zasłony i nałożyła na siebie swój czerwony szlafrok. Odchyliła drzwi,które były poobklejane najróżniejszymi plakatami rocko'wych i metalowych zespołów i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Zbiegła schodami na sam dół do kuchni, w której już nikogo nie zastała, jak każdego poranka, południa, a nawet wieczora. Zauważyła tylko małą karteczkę na stole, wzięła ją do ręki, rozwinęła i zaczęła czytać. 

Kochaniutka córeczko, wybacz ,że nie możemy pójść dziś razem z tobą na ulicę Pokątną, ale chyba sama rozumiesz, sprawy zawodowe. Musimy przecież zarobić na jedzenie dla nas i dla Ciebie. . Przyjdziemy z ojcem dopiero jutro, ale pewnie ty już dawno znajdziesz się w pociągu do Hogwartu. Nie gniewaj się proszę, zadbaj o siebie i życzymy Ci udanego roku w Hogwarcie. 

Pozdrawiamy Mama i Tata. 

Andy starła łzę, która spływała jej po policzku i podarła list, wrzucając go od razu do śmietnika. Oparła się o blat i zaczęła myśleć. To był już czwarty raz gdy rodzice zostawiali ją w dzień przed wyjazdem do Hogwartu. Zawsze na peron chodziła sama, dla nich nie liczyła się Andy, tylko praca, więc otrząsnęła się z tych myśli. " Po co mi oni, sama mogę o siebie zadbać, mam już szesnaście lat" pomyślała i wyjęła toster, do którego włożyła dwa kawałki chleba tostowego. Podłączyła do prądu i usiadła przy stole czekając aż, grzanki będą gotowe. Nagle jej telefon wydał z siebie dźwięk. Andy sprawdziła to i zobaczyła, że dostała esemesa, od Ashley, o treści.

Mam nadzieje, że pamiętasz o naszym spotkaniu, na Pokątnej o 13:00. Ja jestem prawie gotowa i za niedługo wyjeżdżam.Całusy.

"O nie! Całkowicie zapomniałam! " Spotkanie z Ashley, jak mogło wypaść jej to z głowy. Spojrzała na zegarek i dochodziła godzina 12: 40. 
- Na pewno nie zdążę! - krzyknęła w pośpiechu i zerwała się na równe nogi, biegnąć prosto do pokoju. Zdjęła swój szlafrok, oraz piżamę i nałożyła swoje, dziurawe spodnie w czerwoną kratkę, czarną bluzkę z jej ulubionym zespołem muzycznym, oraz kurtkę z ćwiekami na ramionach. Zeszła na dół i ubrała swoje, poniszczone już glany. Podeszła do tostera i wzięła dwa kawałki chleba, które były już gotowe i na szybko zjadła, popijając zimną colą, z lodówki. Nałożyła swoją czarną czapkę, wzięła torbę, która leżała na podłodze i wyszła zamykając drzwi na klucz. W pośpiechu przeczesała włosy palcami i sprawdziła czy ma w torbie wszystko co będzie jej potrzebne. Galeony, telefon, chusteczki na katar, bo była lekko przeziębiona, ale tak się kończy chodzenie bez czapki na głowie, właśnie w taką brzydką pogodę. Wyjęła z torby jednego papierosa i zapaliła go. " Nareszcie, tyle godzin w stresie, tylko to może mi pomóc się oderwać od tego wszystkiego'' pomyślała, i popędziła na Pokątną, gdzie na pewno czekała już na nią Ashley. Przeszła przez mur, w którym zrobiła przejście i znalazła się już na Pokątnej. Była to jak zawsze zatłoczona ulica. Wszędzie, gdzie nie spojrzeć było ogrom ludzi, w najróżniejszych, kolorowych szatach, rozmawiających o kupnie wybranego przedmiotu. Andy rozglądając się, podeszła pod sklep Madam Malkin, gdzie miała spotkać się a Ashley. Miała zamiar wyciągnąć drugiego papierosa i zapalić go, ale zauważyła właśnie Ashley, zbliżającą się do niej więc szybko wycofała rękę od torebki. Ashley podbiegła i mocno przytuliła Andy. 
- Wybacz, mi Andy, ale mieliśmy z tatą pewien problem z silnikiem tego mugolskiego urządzenia. -zaczęła zdyszana dziewczyna, zgarniając włosami swoje rude włosy, które opadały jej na twarz przez wiatr, który mocno wiał. 
- Chodzi ci o samochód? 
- Tak, właśnie.To dziwne moi rodzice są mugolami, prawda? Powinnam o tych mugolach więcej wiedzieć niż ty. -oburzyła się Ashley. 
Andy nie odpowiedziała, tylko oparła się o ścianę jedną nogą. Ashley dziwnie się na nią popatrzyła i powiedziała : 
- To może byśmy poszły pierw do Madame Malkin? 
- No to chodź. 
- Chyba nie masz dzisiaj humoru, co? -zagadała ją Ashley.
- Chyba nie zbyt. -odpowiedziała przybita. 
Weszły już do sklepu.
- Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. -powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy Ashley. 
- Wiem. - odpowiedziała Andy i zanurzyła się w regale z szatami jej rozmiaru. Zaczęła przeglądać szaty z Gryffindoru i w końcu znalazła swój rozmiar. Ashley stała cały czas obok niej. 
- Nie powinnaś iść do innego regału? Tu są szaty z godłem Gryffindoru, a przecież ty jesteś w Ravenclawie.
Ashley odeszła, bez słowa. A przecież ten dzień miał być najlepszym z tych wszystkich, bo w końcu Andy mogła spotkać się z Ashley, czego chciała od początku wakacji, ale jak zwykle Andy zepsuła wszystko swoim buntowniczym zachowaniem. Ale czy to od niej zależy. Wszystkie te myśli cały czas ją gnębiły, aż w końcu postanowiła podejść do kasy. Zauważyła Ashley, z wielką siatką w ręku, w której była zapakowana szata, to znaczyło, że Ashley już dokonała zakupy, więc Andy położyła szatę do szkoły i nową szatę do Quidditch'a na blat przed panią Malkin i wyjęła 32 galeony, tyle ją to kosztowało. Pani Malkin zapakowała jej to do równie dużej siatki i razem z Ashley pożegnały się z nią. 
- To co teraz do Esów i Floresów? - zapytała uradowana z zakupu nowej szaty, Ashley.
- Mhm. - odpowiedziała przybita. 
Razem ruszyły przed siebie do księgarni Esów i Floresów. Gdy weszły napełniło ich ciepłe powietrze, które dobiegało z małego kominka w sklepie. Pan przy kasie, powitał ich serdecznie i zaoferował pomoc w wybraniu podręczników. Ashley podała mu listę : 

Standardowa księga zaklęć (6 stopień), Mirandy Goshawk 
Eliksiry dla zaawansowanych (6 stopień), Libacjusz Borage
Sylabariusz Spellmana (6 stopień), Spelllman
Poradnik transmutacji dla zaawansowanych (6 stopień)
Runy dla zaawansowanych (6 stopień)
Konfrontacja z bezimiennymi (podręcznik obrony przed czarną magią, 6 stopień)

Starzec pokiwał głową i ruszył na zaplecze. 
- To teraz powiedz mi o co chodzi i wiem, że znowu paliłaś, bo czuć od ciebie! - krzyknęła do niej szeptem Ashley, splatając ręce na piersiach. 
- Może, ale to tylko jeden. Ciekawe co ty byś zrobiła na moim miejscu.. -odpowiedziała skubiąc paznokcie. 
- Przestań i mów do mnie normalnie! Dziewczyno, znamy się sześć lat.. 
- Nic się nie dzieje, po prostu.. to przez tą ponurą pogodę.. - powiedziała Andy, prostując się i wymuszając uśmiech. 
- Tak, na pewno. Pogoda ma dużo wspólnego. 
Żadna się już nie odezwała gdy nagle sprzedawca wręczył im potrzebne podręczniki. Zapłaciły i wyszły ze sklepu. Poszły jeszcze do sklepu ze sprzętem do Quidditch'a, co sprawiło Andy wielką przyjemność i poprawił jej się humor. Stać ją było tylko na gogle przeciwdeszczowe po 12 galeonów, bo więcej już nie miała. Ashley chciała kupić jej rękawice ze smoczej skóry po 10 galeonów, ale Andy temu zaprzeczała, mówiąc ,że nie będzie od niej wydzierać galeonów. Tak więc dziewczyny wyszły ze sklepu zmierzając już ku domu Ashley. 
- Może jednak być do mnie przyszła, chociaż na parę godzinek? - nalegała Ashley. 
- Nie mogę, muszę jeszcze spakować parę rzeczy do szkoły. I porządnie się wyspać. -odpowiedziała Andy już w lepszym humorze. 
- Jak wolisz, nalegać nie będę. - uśmiechnęła się Ashley. Były już pod jej domem. Ich pożegnanie nie trwało dłużej niż dziesięć minut. Ale jakoś się rozstały. Andy ruszyła do domu, który znajdował się z pięć minut od domu Ashley. Gdy już się tam znalazła od razu zdjęła swoje ciężkie buty i ruszyła do pokoju, nie zwracając uwagi na błoto, które ciekło z jej butów. Weszła do pokoju rzuciła torbę na łóżko i zaczęła się rozglądać. Był to nie wielki pokój, z jednym dość dużym łóżkiem. Ściany miały trzy kolory. Jedna była czarna, długa czerwona, a trzecia była cała biała, na której Andy tworzyła swoje obrazy, co sprawiało jej dużą przyjemność i oderwanie się od świata rzeczywistości. Miała białą wykładzinę i drewniane biurko, na którym leżały różne wydruki i papiery. Jednym zdaniem było tam mrocznie. Wyciągnęła z pod łóżka swoją walizkę i zaczęła pierw pakować ubrania, które nie były porządnie po składane, następnie swoją kosmetyczkę a na koniec kilka par butów. Nie zajęło jej to więcej niż godzinę. Za oknem było już ciemno, i zbliżała się godzina 21:25. Andy przebrała się w piżamę i od razu położyła do łóżka, już bez zjedzenia obiadu, czy kolacji. Było jej obojętne, co się teraz z nią stanie. Chciała tylko, by jutrzejszy dzień był lepszy. Więc pocałowała swój krzyżyk na szyi, z którym nigdy się nie rozstawała i widziała już tylko czarne tło. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pierwsze z opowiadań.
Bardzo chciałabym wiedzieć czy wam się spodobało, na prawdę starałam się wczuć w rolę Andy. 
Pozdrawiam serdecznie! :)
-Andy. 

sobota, 14 września 2013

Prolog

Ashley

          Ashley siedziała w dużym pokoju przy kominku wciągnięta w lekturę. Przerwało jej drapanie o szybę, wstała i otworzyła okno, a do pomieszczenia wleciała śnieżnobiała sowa z listem w pyszczku. W locie upuściła list, a Ashley podniosła go i pozwoliła odlecieć sowie siną w dal. Rozdarła kopertę i rozwinęła list.


Hogwart Szkoła Magii i Czarodziejstwa 
Umundurowanie: 
1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych).
2. Jedną, zwykłą, szpiczastą tiarą dzienną (czarną).
3. Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo z podobnego rodzaju).
4. Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki srebrne).
Podręczniki:
Wszyscy studenci powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł:
Standardowa księga zaklęć (6 stopień), Mirandy Goshawk 
Eliksiry dla zaawansowanych (6 stopień), Libacjusz Borage
Sylabariusz Spellmana (6 stopień), Spelllman
Poradnik transmutacji dla zaawansowanych (6 stopień)
Runy dla zaawansowanych (6 stopień)
Konfrontacja z bezimiennymi (podręcznik obrony przed czarną magią, 6 stopień)
Pozostałe wyposażenie:
Jeden kociołek (składany)
Jeden zestaw szklanych lub kryształowych fiolek
Jeden teleskop
Jedna miedziana waga z odważnikami
Serdecznie pozdrawiam
Albus Dumbledore


          Zakończyła czytanie i ruszyła ku kuchni, zostawiła list na stole, żeby ojciec mógł go przeczytać. Weszła na górę na swojego pokoju po nienaładowany jeszcze telefon i zadzwoniła do Andy. Słuchać było tylko sygnał. Dopiero po kilku sekundach usłyszała szelest i głos swojej przyjaciółki Andy.
- Siema, kto? - odezwał się zaspany głos.
- Siema, ja - odpowiedziała naśladując głos An.
- Ooo, Ley! - krzyknęła podekscytowana. - Czego chcesz? - tu jej głos zmienił barwę na chłodniejszą i znudzoną. Ashley była pewna, że Andy nie zainteresuje to, że dostała w list. W końcu była chyba pierwsza w nocy. Wzięła głęboki wdech bojąc się jaka będzie reakcja Andy.
- Dostałam listę potrzebnych rzeczy do Hogwartu - powiedziała bardzo szybko, prawie niezrozumiale. Usłyszała lekki powiew w słuchawce telefonu i wzdrygnęła się, gdy usłyszała lodowaty głos.
- I zadzwoniłaś tylko po to, żeby mi to powiedzieć - pierw mówiła szeptem, ale tak chłodnym, że Ashley przeszedł dreszcz strachu, wiedziała, że Andy zaraz wybuchnie, nienawidzi gdy ktoś ją budzi zwłaszcza w środku nocy. - O TEJ PORZE ZDZWONISZ DO MNIE, ŻEBY MI POWIEDZIEĆ, ŻE DOSTAŁAŚ LIST! I co masz napisane? - to akurat powiedziała bardzo spokojnie. Ashley nie była zdziwiona, zawsze tak było, pierw wściekła, a później robiła się wesoła.
- To co Ty - odpowiedziała pełna energii.
- To chyba było logiczne - rzekła pełna sarkazmu An. - Jeżeli chcesz porozmawiać to jutro na Pokątnej, dobra? - powiedziała w końcu Andy.
- Dobra, to o 13:00, na Pokątnej - odrzekła stanowczo.
- O 13:00, dobranoc - to były ostatnie słowa An i się rozłączyła. Ashley podłączyła telefon do ładowarki i położyła się na jedwabnej, pomarańczowej poduszce i nakryła się kołdrą z komplecie z poduszką. Było gorąco więc wstała i otworzyła balkon, od balkonu do łóżka miała zaledwie krok więc wskoczyła padając twarzą na łóżko. 
          Nagle rozpłynęła się i znalazła na plaży, a za nią na wielkiej skale zagęszczał się wielki las. Spojrzała w prawo, znajdował się tam gigantyczny klif z wielką dziurą wyglądającą na przejście. Podwinęła nogawki i weszła do lodowatej wody. Przyjemny chłód przeszedł ciało Ashley. Zaczęła chlapać wodą w powietrze, tak aby krople wody spadały na jej bladą twarz. Usłyszała straszny warkot i trzepanie. Gwałtownie odwróciła głowę i ujrzałam brązowo-rudego lwa. Wyglądał na wściekłego i bardzo głodnego.
- Jestem nie smaczna! - wypaliła nagle stając prosto jak patyk. "Co za kretynka, to sen i tak nic nie poczuję", rzekła zrezygnowana w myślach. - Zjedz mnie jestem bardzo krwista - drwiła sama z siebie.
- Nie jem ludzi - odpowiedział lew. Ashley zatkało, oczy jej wyszły na wierzch, a usta lekko się otworzyły. "Co się dziwić, moje idiotyczne sny...", kolejna myśl przyszła jej do głowy.
- Ja akurat z tych pyszniejszych - zanim to powiedziała nie zdążyła ugryźć się w język. Lew opuścił głowę i wzdychnął.
- Lepiej wracaj do świata realnego. Tu nie pasujesz - warknął lew. Ryknął i wszystko wokół niego zrobiło się czarne, a on sam się rozpłynął.
          Obudziła się i stwierdziła, że jest ranek. "Nie sądziłam, że sen może być taki krótki, a jednocześnie długi", pomyślała. "Mojej głupoty, nawet mój własny umysł ma dosyć", wydała ostateczne podsumowanie swojego snu. Wstała i zobaczyła, że słońce dopiero w połowie pojawiło się na niebie. Powietrze było rześkie i przyjemne. Świat za oknem był barwy pomarańczowo-różowej, co dawało wrażenie miłego dnia, a musiał być taki, w końcu dziś wybiera się na Pokątną z An. Była pewna, że ojciec w końcu przyszedł i przeczytał list, na pewno zostawił jej galeony na blacie kuchennym. Zeszła na dół i jej przypuszczenia się potwierdziły. Na blacie kuchennym było z 60 galeonów. Wzięła kubek i zrobiła sobie kisiel jako śniadanie. Ten dzień miał być jednym z jej ulubionych.
-Brides♥