sobota, 14 września 2013

Prolog

Ashley

          Ashley siedziała w dużym pokoju przy kominku wciągnięta w lekturę. Przerwało jej drapanie o szybę, wstała i otworzyła okno, a do pomieszczenia wleciała śnieżnobiała sowa z listem w pyszczku. W locie upuściła list, a Ashley podniosła go i pozwoliła odlecieć sowie siną w dal. Rozdarła kopertę i rozwinęła list.


Hogwart Szkoła Magii i Czarodziejstwa 
Umundurowanie: 
1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych).
2. Jedną, zwykłą, szpiczastą tiarą dzienną (czarną).
3. Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo z podobnego rodzaju).
4. Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki srebrne).
Podręczniki:
Wszyscy studenci powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł:
Standardowa księga zaklęć (6 stopień), Mirandy Goshawk 
Eliksiry dla zaawansowanych (6 stopień), Libacjusz Borage
Sylabariusz Spellmana (6 stopień), Spelllman
Poradnik transmutacji dla zaawansowanych (6 stopień)
Runy dla zaawansowanych (6 stopień)
Konfrontacja z bezimiennymi (podręcznik obrony przed czarną magią, 6 stopień)
Pozostałe wyposażenie:
Jeden kociołek (składany)
Jeden zestaw szklanych lub kryształowych fiolek
Jeden teleskop
Jedna miedziana waga z odważnikami
Serdecznie pozdrawiam
Albus Dumbledore


          Zakończyła czytanie i ruszyła ku kuchni, zostawiła list na stole, żeby ojciec mógł go przeczytać. Weszła na górę na swojego pokoju po nienaładowany jeszcze telefon i zadzwoniła do Andy. Słuchać było tylko sygnał. Dopiero po kilku sekundach usłyszała szelest i głos swojej przyjaciółki Andy.
- Siema, kto? - odezwał się zaspany głos.
- Siema, ja - odpowiedziała naśladując głos An.
- Ooo, Ley! - krzyknęła podekscytowana. - Czego chcesz? - tu jej głos zmienił barwę na chłodniejszą i znudzoną. Ashley była pewna, że Andy nie zainteresuje to, że dostała w list. W końcu była chyba pierwsza w nocy. Wzięła głęboki wdech bojąc się jaka będzie reakcja Andy.
- Dostałam listę potrzebnych rzeczy do Hogwartu - powiedziała bardzo szybko, prawie niezrozumiale. Usłyszała lekki powiew w słuchawce telefonu i wzdrygnęła się, gdy usłyszała lodowaty głos.
- I zadzwoniłaś tylko po to, żeby mi to powiedzieć - pierw mówiła szeptem, ale tak chłodnym, że Ashley przeszedł dreszcz strachu, wiedziała, że Andy zaraz wybuchnie, nienawidzi gdy ktoś ją budzi zwłaszcza w środku nocy. - O TEJ PORZE ZDZWONISZ DO MNIE, ŻEBY MI POWIEDZIEĆ, ŻE DOSTAŁAŚ LIST! I co masz napisane? - to akurat powiedziała bardzo spokojnie. Ashley nie była zdziwiona, zawsze tak było, pierw wściekła, a później robiła się wesoła.
- To co Ty - odpowiedziała pełna energii.
- To chyba było logiczne - rzekła pełna sarkazmu An. - Jeżeli chcesz porozmawiać to jutro na Pokątnej, dobra? - powiedziała w końcu Andy.
- Dobra, to o 13:00, na Pokątnej - odrzekła stanowczo.
- O 13:00, dobranoc - to były ostatnie słowa An i się rozłączyła. Ashley podłączyła telefon do ładowarki i położyła się na jedwabnej, pomarańczowej poduszce i nakryła się kołdrą z komplecie z poduszką. Było gorąco więc wstała i otworzyła balkon, od balkonu do łóżka miała zaledwie krok więc wskoczyła padając twarzą na łóżko. 
          Nagle rozpłynęła się i znalazła na plaży, a za nią na wielkiej skale zagęszczał się wielki las. Spojrzała w prawo, znajdował się tam gigantyczny klif z wielką dziurą wyglądającą na przejście. Podwinęła nogawki i weszła do lodowatej wody. Przyjemny chłód przeszedł ciało Ashley. Zaczęła chlapać wodą w powietrze, tak aby krople wody spadały na jej bladą twarz. Usłyszała straszny warkot i trzepanie. Gwałtownie odwróciła głowę i ujrzałam brązowo-rudego lwa. Wyglądał na wściekłego i bardzo głodnego.
- Jestem nie smaczna! - wypaliła nagle stając prosto jak patyk. "Co za kretynka, to sen i tak nic nie poczuję", rzekła zrezygnowana w myślach. - Zjedz mnie jestem bardzo krwista - drwiła sama z siebie.
- Nie jem ludzi - odpowiedział lew. Ashley zatkało, oczy jej wyszły na wierzch, a usta lekko się otworzyły. "Co się dziwić, moje idiotyczne sny...", kolejna myśl przyszła jej do głowy.
- Ja akurat z tych pyszniejszych - zanim to powiedziała nie zdążyła ugryźć się w język. Lew opuścił głowę i wzdychnął.
- Lepiej wracaj do świata realnego. Tu nie pasujesz - warknął lew. Ryknął i wszystko wokół niego zrobiło się czarne, a on sam się rozpłynął.
          Obudziła się i stwierdziła, że jest ranek. "Nie sądziłam, że sen może być taki krótki, a jednocześnie długi", pomyślała. "Mojej głupoty, nawet mój własny umysł ma dosyć", wydała ostateczne podsumowanie swojego snu. Wstała i zobaczyła, że słońce dopiero w połowie pojawiło się na niebie. Powietrze było rześkie i przyjemne. Świat za oknem był barwy pomarańczowo-różowej, co dawało wrażenie miłego dnia, a musiał być taki, w końcu dziś wybiera się na Pokątną z An. Była pewna, że ojciec w końcu przyszedł i przeczytał list, na pewno zostawił jej galeony na blacie kuchennym. Zeszła na dół i jej przypuszczenia się potwierdziły. Na blacie kuchennym było z 60 galeonów. Wzięła kubek i zrobiła sobie kisiel jako śniadanie. Ten dzień miał być jednym z jej ulubionych.
-Brides♥



6 komentarzy:

  1. Ale fajnie się zapowiada *0*
    Czekam na pierwszy rozdział <3 //Lav.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że początek mnie urzekł. ;D
    Z ciekawością będę czytać o dalszym życiu Ashley..

    PS. A TA MUZYKA W TLE TO COŚ WSPANIAŁEGO. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. super opowiadanie kiedy kolejne?! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie mogę się doczekać pierwszego rodzialu ! czekam.

    OdpowiedzUsuń